Każdy operator posiada salony działające na zasadzie franczyzy, tj. ktoś ma przestrzeń w hipermarkecie i decyduje się na otwarcie salonu. Otwiera, zatrudnia ludzi, "szkoli ich". Często zdarza się, iż są to "pociotki" pracodawców, toteż wielu rzeczy nie potrafią załatwić należy.
Pewnego dnia przeszłam się do salonu (dalej POSu) w celu ustalenia co stało się z moim starterkiem, a akurat miałam dni wolne od pracy, więc nie mogłam sprawdzić samodzielnie - swoją drogą to co się z nim stało to historia na osobny post : ). Siedział sobie młody chłopak w konsultanckiej koszulce, wtem nagle wpadł klient. Jak Filip z konopi! Nie spodziewałam się, że szaleńcy atakują także POSy, bo akurat call center jestem w stanie zrozumieć.
"ŻĄDAM natychmiastowo, żeby mi podłączyć numer! TERAZ!". Konsultant przystąpił do wyjaśniania, że telefon został odłączony, ponieważ wystawionych jest 5 faktur, z czego zaledwie jedna jest uregulowana. Dodatkowo na koncie pojawiła się nota obciążeniowa za przedterminowe rozwiązanie umowy w kwocie, bagatela - 1300zł. Klient był aż purpurowy, domagał się wyjaśnienia jak może uniknąć płacenia kary. Konsultant mówi, że się nie da i koniec. Należy to zapłacić.
Uaktywniłam się więc ja.
Ja: Dlaczego nie zaproponował Pan klientowi reaktywacji?
Konsultant: Czego?
Ja: <facepalm> Reaktywacji... to jest porozumienie do umowy, na mocy którego nota jest anulowana a Pan kontynuuje umowę.
Klient z radością wysłuchał mnie - MNIE, zwykłego szaraczka, który pojawił się w salonie, podczas gdy konsultant siedział i zapisywał. Zdradziłam się panu pracownikowi oraz poinformowałam go o dalszym krokach postępowania. Klient serdecznie mi podziękował.
Pewnego dnia wybrałam się do innego salonu w mniejszej miejscowości w pomorskim. Salon spory, a za "ladą" siedziała jedna Pani - młoda i o ironio blondynka. Oglądałam sobie telefony i wtedy weszła Pani około 50tki. Poprosiła aby konsultantka ustawiła jej MMS-y ponieważ sama ma bezwład prawej ręki. Blondynka spojrzała się na Panią po czym pokazała swoje długaśne tipsy i oznajmiła, że ona w tym momencie też ma "niedysponowane" dłonie.
Czujecie? Kopara opadła mi poniżej poziomu morza. Znowu okazałam się kapitanem ameryką i pomogłam z konfiguracjami. Wzięłam też od blond piękności numer SID i zgłosiłam to do kierownika.
Nie to, żebym chciała komuś robić pod górkę, ale potem CI klienci piszą zdenerwowani DO NAS i to my obrywamy za salon.
Wiecie, że ani razu nie byłam świadkiem kompetentnej obsługi?
Zdarzyło się też raz, że konsultant w salonie wysłuchiwał zrzędzenia klienta, po czym dał mu ulotki, żeby klient je roznosił po centrum.
Albo równie ciekawa sytuacja, gdy klientowi przyznaliśmy trzy kubki firmowe w zamian za brak uchwytu samochodowego do telefonu. Klientowi przyniesiono kubki z zaplecza - CAŁE BRUDNE od kawy. Klient żądał wydania nowych, ale konsultant odpowiedział, że jeśli klient chce to może je sobie umyć u nich na zapleczu i wziąć do domu.
Nie wychodzę z podziwu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz