środa, 25 września 2013

Najwredniejsi z najwredniejszych

Bardzo żałuję ludzi, którzy nie szanują pracy innych. Wczoraj wieczorem siedziałam w kuchni, w pracy gdy standardowo o tej porze zjawiła się Pani sprzątająca. Wymyła całą kuchnię i wyszła by poodkurzać na "floorze". Wtedy do kuchni weszła grupka chłopaków z mrożoną pizzą (swoją drogą to ta, której reklama jest obecnie jedną z najbardziej wkurzających). Kuchcili, kuchcili i syf zostawili. Wszystko poklejone serem, przydymione, pokruszone, spadł plaster szynki usyfiony ketchupem...

Okej, to się zdarza wszędzie. Nie przypuszczałam jednak, że ludzie mają do tego stopnia głupoty w głowie, że uprzykrzają życie pracownikom biura obsługi w taki sposób.

Z problemem zgłasza się użytkownik anonimowej karty. Twierdzi, że ma problem z zasięgiem i w zgłoszeniu podaje jakiś numer stacjonarny z dopiskiem "Jeśli nie odbiorę numeru podstawowego, to proszę o kontakt na ten. Pytać o Tadeusza".
Numer podstawowy wyłączony, więc wstukuję stacjonarkę. Melodyjka, melodyjka i ktoś odbiera. Wdech i lecimy w formułką. Nazywam się tak i tak, dzwonię z biura obsługi Play w sprawie zgłoszenia, czy mogę zająć chwilę?
Po drugiej stronie słuchawki cisza i niewiele mówiące dyganie. W końcu odzywa się Pani... informując mnie, że dodzwoniłam się na antenę słuchaczy Radia Maryja z polski południowej!
Dziękuję mojemu gapiostwu, że nie wypaliłam tekstem "Czy można z Tadeuszem?"
Całe szczęście "antena Radia Maryja" nie jest transmitowana na żywo, zatem nie wbiłam się nagle na głośniki wszystkich moherowych niewiast.

Był również pewien wredny, wyjątkowy "skurwysyn" bez zbędnych ogródek.
Ta sytuacja nie przydarzyła się mi, ale jednej z moich koleżanek, która jest chyba najbardziej empatyczną konsultantką w firmie.
Gdy pod koniec wybitnie nieprzyjemnej rozmowy powiedziała "po rozmowie otrzyma Pan SMS-a z prośbą o ocenę konsultanta. Chciałabym prosić aby miał Pan na uwadze, że jest to ocena mojej pracy mimo procedur...". Chwila ciszy wśród nas. I koleżanka odkłada słuchawkę i zaczyna płakać.
Podbiegamy szybko i wypytujemy, co się dzieje. Okazało się, że klient-skurwysyn powiedział jej "Mam wyjebaną w tą twoją chujowatą ocenę! Dostaniesz ode mnie gałę za to, że sprzedajesz swoją godność za jakieś 5 czy 6 złotych miesięcznie w tej zjebanej firmie!".
Wstępnie mieliśmy plan odłączenia mu numeru od sieci, ZA KARĘ, jednak konsekwencje tego mogłyby być dla nas POTWORNE, a klient numer i tak w końcu by odzyskał.
Stwierdziłyśmy zatem, że najlepszą, niewykrywalną zemstą będzie zaspamowanie faceta pierdyliardem SMS-ów konfiguracyjnych.
Zwykłe chamstwo idzie wybaczyć, bo to kwestia wychowania, ale coś takiego nie powinno przejść bez echa.

Kolejny wielki buc. Synalek załatwiający wszystko na rzecz swojej równie napuszonej mamusi. Kazał przeczytać mi 7 odpowiedzi na 7 reklamacji. Czytam, czytam i wreszcie doszło do afery. Słowo "iż" przeczytałam jako "że". Zwyczajnie, odruchowo.
"PANI MNIE OKŁAMAŁA!" - wybuchnął gniewem zarzucając mi kłamstwo ponieważ przeczytałam dwie litery nie tak jak były napisane. Przez 30 minut rzucał we mnie błotem za te dwa słowa.
Kilka dni później sprawdziłam tego kretyna w bazie. Wysłał zgłoszenie, w którym ROZKAZUJE rozpatrującemu przyznać mu rekompensatę w formie 50-złotowego upustu na abonament za moje kłamstwo!
Kolega odsłuchał rozmowę aby ustalić o jakież to kłamstwo się rozchodzi. Po wszystkim zamknął zgłoszenie faceta z formułką "pocałuj nas gościu w dupę" ubraną w piękną i profesjonalną nomenklaturę. : )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz