Całkiem niedawno wpadło mi zgłoszenie od pewnej pewni z peselkiem poniżej '40 na początku. Pani ma odłączony od sieci telefon z powodu windykacji. Pisze z prośbą o wyjaśnienie i przyłączeniem telefonu ponownie.
"Klamka" w dłoń, trzeba zadzwonić, biorę to na klatę.
W słuchawce usłyszałam miły, babciny głos. Po wstępnej formułce i weryfikacji klientki przeszłam do rzeczy:
Ja: Niestety ale nie będę miała możliwości przywrócenia Pani numeru. Zaległości widnieją od naprawdę długiego czasu, jedno porozumienie do umowy już było podpisane, natomiast reaktywację można przeprowadzić jednorazowo...
Klientka: Pani nie ma Bogu w sercu...
Co powiedzieć.... No nic, muszę być empatyczna ale jednocześnie trzymać się stanowiska.
Ja: Chętnie przywróciłabym Pani numer ale nie mam takiej możliwości po odłączeniu usługi. Numer przechodzi wówczas do...
Klientka: Ja nie o tym mówię! Pani w niedzielę w pracy siedzi! A do kościoła nie ma komu! U nas w parafii proboszcz takie piękne msze odprawia.
Zatkało mnie? Nie... zabiło!
Nowe wpisy! :3
OdpowiedzUsuńMatełusz, ahahahah xDDDDD
W pracy u mojej mamy też zdarzały się podobne rzeczy xD
Ale ta babcia też nieźle dowaliła :D